Marcepan
Pensjonariuszka
Dołączył: 11 Paź 2009
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:10, 03 Lut 2011 Temat postu: Praca z ziemi:próby lonżowania, spacerek(9.11.2009)/By Marc. |
|
Weszłam do stajni. Wszystkie konie jadły jeszcze siano. Poszlam do siodlarni, wzięłam lonże, bat ujeżdżeniowy i rękawiczki. Wróciłam do stajni. Shout kręcił się niecierpliwie po boksie. Podeszłam do jego boksu i otworzylam drzwi. Wałach radośnie wykłusował ze stajni. Zatrzymał się przed budynkiem. Demonstracyjnie wygiął szyje i zaczął prychać. Założyłam Darcy kantar, przypięłam uwiąz i wyprowadziłam ze stajni. Dopiero teraz zobaczyłam co tak zdziwiło Shouta. Koka bawiła się w kupie liści, które wczoraj zamiatałyśmy. Nie bylo jej widać, bo liście latały na wszystkie strony więc Czekoladowy uznał to za potwora, który chce go zjeść. Uwiązałam małą zdala od niebezpieczeństwa i zaczęłam czyścić. Gdy tak ją czyściłam usłyszałam wieelki szelest i mocne puknięcie w zieme. Obejżałam się w strone rozbojników okupujących góre liści. Tak jak się spodziewalam. Gdy tylko Koka odsuneła się na bezpieczną odleglość Shout postanowil własnorecznie sprawdzic co to jest. A żeby nie ryzykować "pogryzieniem" rzucil się na potwora z kopytami i zębami...Cóż, cały Shout. Wrócilam do czyszczenia kobyłki. Kiedy była już czysta i po kilku nieudanych próbach wreszcie dała sobie wyczyścić kopyta wymienilam uwiąz na lonżę. Cmoknęłam na Shouta. Przełożyłam uwiąz przez jego szyje i wskoczyłam mu na grzbiet. Przyłożyłam łydki. Wałach byl pełen energi, wrecz rwal się do kłusa. Uspokoiłam go trochę głosem. Dość żwawym jak dla malej stępem dojechaliśmy do malej polanki z kilkoma gałęziami i malymi krzaczkami. Sprawdzilam czy nie ma tam nic ostrengo i niebezpiecznego i zdjęłam uwiąz z szyi Shouta. Wałach zaczął skubać trawkę. Wzięłam do ręki bacik i zaczęłam nim pukać Darcy w zad. Klaczka ruszyła do przodu kłusem automatycznie odsuwając sie ode mnie. Po chwili próbowała wrócić wtedy skierowałam bat w stronę jej łopatki. Wcześniej ćwiczyłyśmy odsuwanie się na sugestie a klaczka dzisiaj świetnietnie to wykorzystala. Kiedy zrobila pół kółka kłusem bez kierowania się na mnie lekko ja przytyrzymałam i podeszlam do niej. Pochwaliłam ją. Kolejna próba. Tym razem musialam troszke częściej używac bacika. Kiedy wreszcie wykonała moją prosbe poprawnie zatrzymalam ją i pochwalilam. Jeszcze raz poprosiłam ją o to samo. Z moją lekką pomocą przeszła cale kółeczko leciutkim truchtem. Po tak ładnie wykonanym poleceniu pochwalilam ją i już jej odpuściłam. Zawołałam Shouta, ktory szwędał się po lesie i obgryzal drzewa. Odpięłam małej lonże i wskoczylam na grzbiet Czekoladowego. Docisnęłam mu łydki a ten z miejsca ruszył galopem. Mała biegła koło nas radośnie brykając. Galopowaliśmy do samego domu żeby taranty wreszcie zużyły nadmiar swojej energii. Przy stajni zwolniłam walacha do klusa i skierowałam na padok. Zsiadłam z niego zamknęłam ich na podoku i szybko skoczyłam do stajni po derki. Założyłam im derki i rozkłusowałam ich i rozstępowałam z ziemi. Potem zaprowadziłam do stajni i dalam troszkę siana, żeby mieli zajecie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|