Metka
Pensjonariuszka
Dołączył: 28 Wrz 2009
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 9:21, 14 Sty 2010 Temat postu: Kapiel |
|
Z powodu ladnej pogody i cieplego sloneczka postanowilam wykapac Livero. Siwy robil sie coraz mniej bialy, a siersc po woli przechodzila w odcienie zolci i szarosci. Co jakis czas ogier doswiadczal kapieli, tak wiec nie bylo to dla niego jakos wygatkowo straszne.
Zaczelam od zmoczenia nog jak po codziennym treningu. Przywiazalam konia do uwiazu by sie za bardzo nie przesuwal. Po zrobieniu nog zaczelam polewanie troche wyzej i wyzej... Ogier byl spokojny i nie denerwowal sie, podnosil nogi kopiac w ziemie z co oczywiscie go skarcilam. Przeszlam wiec na piers, pozniejbardziej w strone klebu. Livero byl chyba sprawniony bo lapal wylatujaca wode chlapiac sie przy tym nieziemsko, co gorsza pryskal mnie rowniez, ale gorace, swiecace slonce szybko wszystko wysuszalo wiec nei bylo najmniejszego problemu. Przeszlam na druga strone by tam rowniez koniaka zmoczyc. Przeszlam od piersi przez klab az do zadu. Troche otrzasnal sie gdywoda lala sie po plecach ale nie zglaszal sprzeciwu. dobrze, kiedy kon byl juz mokry nadszedl czas namyslenie. Ostatnie oblanie woda z weza po calym koniu i zaczynamy mydlenie.
Uzylam nowego, niedawno kupionego szamponu dla koni przeciwlupierzowego. Ostatnio przez te upaly skora Livero troche sie wysuszyla i gdzie niegdzie widzialam prodyspozycje do luszczenia. Dmuchajac na zimne zdecydowalam sie na ten rodzaj szamponu. Nie pienil sie on za bardzo, tylko lekie mydliny i dosc sliska w dotyku konsystencja. Pachnial natomiast ladnie, troche ziolami z przewaga miety, oraz nutka morskiego zapachu swierzosci czesto wykorzystywanego przy oswierzaczach do powietrza badz toalet. Calosc dala przyjemny, delikatny zapach. Co jaki s czas musialam sobie troche polewac gabka partie ciala Livero, poniewaz pomimo poprzedniego go polania zdarzyl juz troche wyschnac. Nadszedl teraz czas na splukiwanie, z tym bylo najwiecej zabawy. Mydło z szamponu wyraznie draznilo konia, wiec gdy tylko z weza poleciala woda zaczal nadstawiac sie do splikiwania. Machal strasznie glowa jakby mowiac, ze taki chlod jest tym, czego potrzebuje. Odeszlam kilka krokow od konia polewajac go z pewnej odleglosci scisnietym tak wezem, ze nei dawal strumienia wody a obfita mgielkę lecaca we wszystkie strony. Liwero łapal wargami wode z powietrza co chwila sie potrzasajac. Wszyscy bylismy mokrzy, jednak jaka to zabawa! Zalozylam rekiwice by jeszcze raz przejechac nia po siersci czy oby napewno wszytko jest dobrze wyplukane. Ponownie wezem splukalam konia dokladnie go masujac raz z jednej, raz z drugiej strony. Ok, teraz juz chyba prawie gotowe. Poslgujac sie zbierakiem do wody kon zostal "wycisniety" z jej nadmiaru. Wygladal slicznie i bardzo swierzo, przy okazji tez ladniepachnial.
Wzielam Livero na lonrze by poskubal trawe na wybiegu. Nie chcialam bo puszczac luze, w obawie, ze zacznie sie tarzac. moze to zrobic pozniej, ale nie w przypadku jeszcze mokrej siersci. Posiedzielismy tak godzinke zarzywajac kapieli slonecznych, bylo milo i przyjemnie. Gdy Livero wysechl do konca puscilam go z lonrzy. Nie byl zainteresowany bieganiem, wiolal jeszcze troche ze mna posiedziec i czas spedzic na pieszczotach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|