Chocky
Właścicielka stajni
Dołączył: 10 Wrz 2009
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:56, 25 Gru 2009 Temat postu: Teren z Okim i Yar. |
|
Było zimno, ale Chocky zaproponowała mi wspólny teren na swoich koniach. Uznałam, że to całkiem dobry pomysł i już po niedługim czasie znalazłam się w Obsesji.
- Hej. ? przywitałam się z właścicielką.
-No hej. odpowiedziała.- Chodź po sprzęt.
Poszłam z nią do siodlarni, tam została mi wręczona skrzynka Okiego i jego siodło wraz z ogłowiem. Nie musiałam długo szukać go w stajni, gdyż już nie raz z nim ćwiczyłam. Wyjęłam uwiąz z jego skrzynki i weszłam powoli do boksu. Zainteresowany ogier podszedł do mnie i obwąchał moją wyciągniętą dłoń. Pogłaskałam go lekko po pyszczku i uwiązałam. Nie kręcił się, więc szybko go wyczyściłam i osiodłałam. Również moja towarzyszka była gotowa, więc po chwili wyszłyśmy opatulone z końmi przed stajnię.
Wsiadłyśmy na konie i wyjechałyśmy przez otwartą bramę. Oba konie były zainteresowane białym puchem na ziemi, który nieziemsko trzeszczał pod końskimi kopytami. Powoli przemieszczałyśmy się rozmawiając o koniach i ich osiągnięciach. Udało mi się dowiedzieć ciekawych rzeczy na temat koni, których nie dane mi było poznać. Chocky uznała, że musimy zrobić ok. dwa kilometry w stępie, żeby konie się rozgrzały. Na początek jechałyśmy polem, potem wjechałyśmy do lasu, w którym raz nam się konie spłoszyły i odskoczyły z powodu małego zająca. Udało nam się jednak parkę bez problemu opanować. Jechałyśmy obok siebie, ale gdy zbliżyłyśmy się do kładki przez strumień przejechałam najpierw ja, potem Chocky.
Powoli przeszłyśmy do kłusa. Starałyśmy się nie jeździć po drogach, na których było ślisko, a Damona nie miała podków z hacelami. W sumie jazda była bez żadnych problemów, chodź kilka razy spłoszyło nas małe stadko saren, a wtedy konie zaczynały galopować i czasem nawet brykać. Na całe szczęście nie było problemu z ich opanowaniem i przemierzyłyśmy kłusem spory kawałek drogi. Po tym trochę zwolniłyśmy i przeszłyśmy w stępie tyle, aby konie odpoczęły i przestały dyszeć. Uznałyśmy wspólnie, że galop to nie jest najlepszy pomysł, chodź można spróbować trochę roboczego, takim jakim koniom będzie wygodnie. Po namyśle doszłam do wniosku (Oki był cały naenergetyzowany) że ja puszczę ogiera, a Damona pójdzie za nim. Chocky przystała na taki pomysł, więc dałam jej znak i puściłam wodzę ogierowi na tyle, aby mieć nad nim kontrolę. Oki ruszył początkowo wyciągniętym kłusem, nie do końca wiedząc o co chodzi. Damona poszła w ślady swojego przewodnika. Kiedy ogierek zaskoczył, że ma wolną rękę ruszyła galopem, miarowym, spokojnym, a klacz za nim. Nie bardzo się tego spodziewałam, ale po pewnym czasie Damona zrównała się z Okim, a nawet zaczęła z czystej radości go wyprzedzać, ale ogier to dostrzegł i, aby się wyrwać dalej, szarpnął łbem i bryknął wyciągając szyję. Całe szczęście, że złapałam równowagę i usiadłam w siodło uspokajając konia. Chocky widząc, że coś muszę zrobić z Okim zatrzymała Damonę i stanęła w bezpiecznej odległości. Gdy ogier już szedł spokojnie ruszyłyśmy dalej kłusem, aby konie rozluźniły się po galopie. Przejeżdżając przez lasek zwróciłyśmy uwagę na niewielką naturalną przeszkodę, którą była wywrócona kłoda. W lasku nie było dużo śniegu, zwłaszcza, że był to las liściasty, a korony drzew były ogromne. Chocky zadecydowała, że obie skoczymy ? ja pierwsza ona za mną. Ruszyłam skróconym kłusem na przeszkodę, łydka i piękny skok. Odjechałam od pokonanej przeszkody, aby zrobić miejsce towarzyszce. Ta ruszyła ze swoją klaczą, lecz gdy chciała wykonać skok, Damona zbuntowała się i idealnie wyminęła kłodę. Chocky bez problemu utrzymała się w siodle i ukarała nieposłuszeństwo batem. Jeszcze raz najechała skróconym galopem na przeszkódkę, tym razem przy wyskoku dodała bata i wzmocniła łydkę. Damona przeskoczyła, a jej amazonka poklepała ją po szyi. Pojechałyśmy dalej luźnym kłusem. Przy wyjeździe z lasu napotkałyśmy kolejne stado saren, które uciekając spłoszyło nam konie. Udało nam się je opanować i dalej jechałyśmy kłusem. Po pewnym czasie zwróciłyśmy się bardziej w stronę stajni, a wtedy konie nie co się rozbudziły. Przeszyłyśmy do stępa i w ciszy, wsłuchując się w trzeszczenie śniegu pod kopytami jechałyśmy z luźną wodzą. Przed stajnią rozluźniłyśmy popręgi i jeszcze chwilę postępowałyśmy.
Zaprowadziłyśmy konie do stajni, a tam rozsiodłałam konisko, założyłam mu derkę i sprawdziłam kopyta. Ogier zmęczony po terenie stał spokojnie, nie co przysypiając. Kiedy zabiegi były ukończone pożegnałam go cukierkiem i cmoknięciem w pyszczek. W tym samym czasie co ja sprzęt zanosiła również Chocky.
-To był naprawdę udany teren Tak. Dawno takiego nie przeżyłam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|