MissK
Pensjonariuszka
Dołączył: 20 Gru 2009
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:38, 23 Gru 2009 Temat postu: Spacer do lasu (23.12) |
|
Jako że na święta wyjeżdżam postanowiłam dzisiaj zaserwować młodemu większą dawkę ruchu. Zajechałam pod stajnię samochodem rodziców (ah! ). Pędem do stajni do rudego. Stanęłam przed boksem i cmoknęłam. Leżał na słomie, drzemał. Podniósł łepetynkę i postawił uszy. Leniuch. Wślizgnęłam się do niego do boksu i popchnęłam go, żeby wstał. Niechętnie, ale poderwał się ze ściółki.
- No, idziemy dzisiaj na spacer w nowiutkim sprzęcie ;D
Sięgnęłam po kantarek sznurkowy i za drugim podejściem udało mi się go młodemu założyć. Wyszłam z boksu przymykając za sobą drzwi, małemu nie śpieszyło się do wyjścia. Wzięłam nowiutką derkę, również turkusową i weszłam ponownie do boksu. Młody skulił uszka i cofnął się.
- No już, ciicho... - mrucząc uspokajająco mruczę do źrebaka. Powoli do niego podchodzę. Kłapnął zębami, więc znowu zaczęłam go uspokajać. Nie przestając mruczeć ostrożnie nałożyłam młodemu derkę na grzbiet. Wkurzył się i zaczął się wiercić. Podałam mu marchewkę do żłobu i zdjęłam z niego derkę. Kiedy spokojnie jadł prawie nie zauważył, kiedy derka była dokładnie zapięta i dopasowana Kłapnął tylko kilka razy zębami i spojrzał kątem oka. Pozwoliłam mu dokończyć marchewkę i wyszłam do siodlarni po jakąś lonżę. Zgarnęłam jakąś dłuższą i wróciłam do małego. Podpięłam lonżę pod kantarek i otworzyłam szeroko drzwi boksu. Upewniłam się, że wszystko jest dobrze podpięte i wyszliśmy. Oczywiście dmuchnęło mrozem, prószył śnieg. Młody postawił uszka na śnieg i naturalnie łepek w dół, poniuchać. A jak. Cmoknęłam na niego i skierowaliśmy się w kierunku wyjścia i lasu. Dark szedł spokojnie, nie wyrywał się do przodu ani nie zostawał w tyle, po prostu szedł obok mnie, co bardzo mnie cieszyło, bo nie miałam siły na przeciąganie.
- Dobrze, że włożyłam termobuty, bo by była masakra. - zwyczajowo rozmawiam z koniem. Niektórzy uważają to za dziwactwo, ale inaczej nie potrafię. Szliśmy spokojnym, spacerowym tempem, do czasu. Ktos zostawił przy wejściu do lasu worki ze śmieciami. Pomińmy to, że niezdrowe dla środowiska itepe, ale tu chodzę konie, płochliwe x.x Na przykład takie roczne mustangi, tylko czekają na taką okazję x.x' Młody najpierw się na worki rzucił, wiec puściłam mu luźniej lonżę, żeby mógł obwąchać. Podszedł powoli, starając się przezwyciężyć wyraźnie widoczny w oczach lęk. Dzielny chłopak ^^ Jednak pech chciał, żeby akurat w tej chwili zawiał całkiem mocno wiatr i poruszył foliowymi workami. Młody z piskiem w bok, ja popuszczam lonżę. Nie będę ingerować, ona sam sobie da radę. Stał jeszcze z minutę gapiąc się na worki. W końcu spojrzała na mnie z rozpaczą w oczach. Podeszłam do niego zwijając lonżę, rudy cofnął się kilka kroków. Wymruczałam coś uspokajającego i stanął w miejscu. Podeszłam bliżej i poklepałam go w szyjkę. Po jakimś czasie się rozluźnił i ruszyliśmy dalej. Starał się nie patrzeć, jak przechodziliśmy obok worków Wyszliśmy na prostą, dość długą ścieżkę. Wiem, sprawdzałam na mapce Cmoknęłam kilka razy i ruszyłam truchtem. Młody najpierw wyciągnął stepa, a potem ruszył sprężystym kłusikiem. Trochę rwał do przodu, wiec przyspieszyłam po jakimś czasie krok, młody zagalopował. Miał drobne foule, a ja już była zziajana, więc z trudem zwolniłam go do kłusa, potem do stępa. Poklepałam go po szyjce.Rudzielec parsknął przeciągle i coś się poruszyło pod derką, co mogło oznaczać wesołe majtnięcie ogonkiem Wyszliśmy n małą polankę. Dareczek postawił szybko uszy i wydął chrapki. Po jakimś czasie zawróciliśmy do stajni. Zdjęłam z małego derkę i ściągnęłam kantar. Wrzuciłam mu do żłobu kilka marchewek, posprzątałam i wyszłam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|