Praca z ziemi: nauka chodzenia na uwiązie

Marcepan

Święta minęły, wczoraj wieczorem wróciliśmy z Shoutem do domu. Dzisiaj dałam mu dzień wolny aby odpoczął po męczącej podróży. Pora zabrać się za Darcy. Konie były na wybiegu więc zabrałam kantarek małej i poszłam do nich. Cmoknęłam kilka razy. Sonata zauważyła mnie i przykłusowała ochoczo a za nią reszta klaczek. Z pobliskiego wybiegu rozległo się rżenie, od razu rozpoznałam Shouta. Odwróciłam się w ich stronę. Stali razem z Holendrem bacznie się mi przyglądając. Weszłam na pastwisko klaczy. Młode wyciągały zaciekawione łebki, ale przybiegła *Moon i rozgoniła towarzystwo wyraźnymi sygnałami. Pogładziłam łeb kasztanki i złapałam ją za kantar. Powoli biegnąc odprowadziłam ją kawałek od płotu, Sonata i Darcy pobiegły za nią. Przy drzewku wyciągnęłam z kieszeni marchew, rozdzieliłam między Moon i Sońka i położyłam na ziemi. Podeszłam do Darcy, założyłam jej kantarek. Oczywiście mała podgryzała na lewo i prawo. Wyciągnęłam kawałek marchewki z kieszeni i dałam małej. Podpięłam do kantara linę. Cmoknęłam aby ruszyła i delikatnie pociągnęłam linę, nic. Ciągle się uczymy i jak na razie średnio jej to wychodzi. Wyjęłam z kieszeni marchew i podłożyłam jej pod pysk. Od razu wyciągnęła wargi aby ją złapać. Odsunęłam marchew a mała zaczęła ją gonić i tak doszłyśmy do lonżownika. Poklepałam klaczkę. Dałam jej kawałek marchewki. Resztę schowałam do kieszeni.
Cmoknęłam i lekko napięłam linę, Darcy zaparła się. Nieco mocniej pociągnęłam linę a ona zaczęła się cofać. Stałam w bezruchu przez chwilę. Klaczka zaczęła się nudzić i grzebać kopytami w ziemi.
-Idziemy.-powiedziałam spokojnie i ruszyłam do przodu. Panna Flotsam stała przez chwilę a kiedy poczuła napięty uwiąz dokłusowała do mnie i szła obok podgryzając moje kieszenie. – Zaczynasz rozumieć. – Uśmiechnęłam się do małej. Przeszłyśmy kółko i zatrzymałyśmy się. Poklepałam klaczkę i pochwaliłam marchewką. Cały czas trzymając uwiąz przeszłam obok niej i dotykałam ją po całym ciele. Opuściła łeb, rozluźniła się i dała się dotknąć wszędzie. Poklepałam ją i przeszłam na drugą stronę. Tutaj to samo. Złapałam jej ogon i ‘przełożyłam’ na bok, zero reakcji. Pochwaliłam ją i powtórzyłam ćwiczenie z chodzeniem. Tym razem nie musiałam napinać uwiązu a ona sama grzecznie szła. Zrobiłyśmy pół koła i ponownie zatrzymanie. Wzięłam wcześniej przygotowaną szczotkę i zaczęłam ją szyścić. Sprawiało jej to wielką przyjemność, wyciągała szyje na wszystkie strony. Kiedy chciałam przejść na drugą stronę zaczęła się kręcić. Przeszłyśmy pare kroków i Darcy się uspokoiła. Wyczyściłam ją z drugiej strony i odłożyłam szczotkę. Gładziłam jej nogi i próbowałam podnieść. Pozwalała je dotykać, naciskać ale w momencie kiedy chciałam podnieść zaczynała się wiercić. Uspokoiłam ją chwilę i wreszcie udało mi się podnieść przednią nogę. Chwilę potrzymałam ją uniesioną i odstawiłam zanim zaczęła się kręcić. Na dzisiaj starczy.
Cmoknęłam i klaczka bezproblemu ruszyła za mną. Zaprowadziłam ją do Sonaty i Moon i tam zostawiłam.

Podsumowanie: Pod względem chodzenia na uwiązie, stania przy czyszczeniu bardzo się poprawiła, będzie jednak problem z podawaniem nóg. Niedługo zaczniemy odczulanie na różne rzeczy. Zobaczymy, mam nadzieje, że jej zaufanie do mnie zwiększy się i pozwoli podnosić sobie nogi.