Carrot
Właścicielka stajni
Dołączył: 06 Paź 2009
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Lublina ;p
|
Wysłany: Śro 14:15, 14 Paź 2009 Temat postu: Lonża i pierwsze, wstępne wsiadanie |
|
Lonża i pierwsze, wstępne wsiadanie
Postanowiłam odwiedzić dziś młodego kasztanka. Dziś wybrałam przejażdżkę do stajni centralnej na Nevadzie. Gdy dojechałam, Noj pozwoliła mi zaprowadzić Nevadę na padok do starej koleżanki Verrien i zupełnie nowej Skakajki. Sprzęt powiesiłam na płocie a sama poszłam do Salinera. Na mój widok kasztan wesoło zarżał.
- Hej mały ;] – powiedziałam łagodnie do kasztanka i poszłam do siodlarni.
Wzięłam siodło, ogłowie, lonżę i ochraniacze oraz oczywiście szczotki. Sprzęt odniosłam na dwór i powiesiłam na stanowisku gdzie miałam zamiar wyprowadzić Salinera. Gdy do niego wróciłam dopięłam do jego kantara uwiąz i wyprowadziłam na stanowisko. Tam go szybko wyczyściłam, po czym zarzuciłam mu na grzbiet siodło, mały nawet nie drgnął, chyba już pare razy miał je na sobie.. tym lepiej. Podpięłam lekko popręg po czym wzięłam przedni ochraniacz. Schyliłam się do nogi kasztana i zapięłam ochraniacze. Mały trochę się zaczął wiercić ale po chwili się uspokoił. Potem założyłam resztę ochraniacze i ogłowie. Wzięłam jeszcze wypinacze, lonże oraz bat. Gdy dotarliśmy na round pen, wodze zawiązałam na szyi i puściłam wolno ogierka, by trochę się wybiegał i oswoił się z siodłem i ochraniaczami. Dzięki ochraniaczom odkrył chody boczne, wyciągnięte, pasaże ! Będzie wybitny z niego ujeżdżeniowiec ! xd Po galopowaniu na round penie stwierdził, że to siodło jednak mu trochę przeszkadza i zaczął skakać na wszystkie strony xD Gdy się uspokoił i spokojnie kłusował w koło, weszłam do niego i go złapałam. Przypięłam lonżę do 1 kółko wędzidłowego, bo przez drugie przechodziło i zaczęłam oprowadzać go wokoło łagodnym stępem coraz bardziej się oddalając. W końcu weszłam na środek i Salinero stępował w kółko. Lenił się bardzo..
- Dalej ! – krzyknęłam do ogierka i uderzyłam batem o ziemie.
Mały niemalże przeszedł do kłusa więc musiałam trochę szarpnąć za lonżę. Po 10 minutach cmoknęłam i uderzyłam batem o ziemię by koń przeszedł do kłusa. Mały szybko wyrwał kłusem, a ja nagrodziłam go słowami. Gdy kłusował już ok. jakieś 5 minut postanowiłam zmienić kierunek. Powiedziałam stanowczo ‘prrr’ ale ogier nie zareagował. Szarpnęłam lonżę i pojął o co chodzi. Zwolnił do stępa a potem już całkiem stanął. Podeszłam do niego i podpięłam lonżę z innej strony. Oddaliłam się i nakazałam mu zakłusować. By urozmaicić trening przedtem postawiłam drągi obok. A teraz wsniosłam je i ustawiłam by koń przez nie przechodził. Ogier znów zakłusował i przeszedł przez drągi, no tak sobie bo puknął 3 rayz na 4 drągi. Za drugim razem już było ładnie bo przeszedł czysto. Teraz postanowiłam, ze trochę uniosę drążki i wsadze cavaletki. I tak zrobiłam. Ogierowi to się bardziej spodobało bo śmigał na nimi ze szczęśliwą minką ;p W końcu dałam mu łydkę do galopu. Mały wyrwał pełnym galopem szczęśliwie machając główką. Gdy trochę przystopowałam kazałam mu przegalopować przez drągi. Puknął 1 raz ale to nic ;p Zatrzymałam go i zapięłam wypinacze, przecież musi się kiedyś nauczyć z nimi chodzić. Mały zaczął strzelać barany bo za nic w świecie nie spodoba mu się chodzenie z główką w dole..
- Spokojnie .. – powiedziałam uspokajając ogra.
On trochę się uspokoił a ja stępem pooprowadzałam go po round-penie. W końcu zrozumiał, że musi chodzić z tą głową w dole. Oddaliłam się bardziej i nakazałam mu zakłusować. Ogierowi kłusowanie z głową w dole sprawiało trudność dlatego co raz próbował unieść ją bardziej do góry. Wypinacze były zapięte lekko by tylko nie udawało mu się unosić głowy tak wysoko jak chciał. Gdy przyzwyczaił się już do wypinaczy w kłusie zacmokałam i musnęłam jego dupkę bacikiem. Ogier ładnie zagalopował, ale galopowanie z wypinaczami było dla niego naprawdę trudne xD I dlatego zwolnił do kłusa. Jeszcze raz walnęłam batem, ale tym razem o ziemię. Ogier zmusił się do galopu ale zwalniał co raz bardziej. Dlatego podtrzymywałam bat przy jego dupce by cały czas galopował. Było mu bardzo trudno ale jakoś się udało. Po męczącym galopie odpięłam wypinacze i dałam mu chwilę wytchnienia. Ogierek szybko podniósł łeb z wielką ulgą. Cicho zachichotałam i powiedziałam sobie – raz kozi śmierć.. Podeszłam do Salinera i go zatrzymałam. Postanowiłam, że przynajmniej przewieszę się mu przez grzbiet. Opuściłam strzemiona, zebrałam wodze i lekko wsunęłam nogę w strzemię. Uniosłam się spokojnie przygotowana na wszystkie możliwości Salinera. Jednak ogier pozostał w bezruchu. Wyjęłam nogę i dałam ogierowi za to miętowego cukierka. I jeszcze raz delikatnie włożyłam nogę i trochę ciężej przewiesiłam się na strzemieniu. Ogier nerwowo cofnął się o dwa kroki ale po chwili się uspokoił. Poprosiłam Joanne by wzięła go na lonżę i lonżowała. Ma w końcu już 4 lata i trzeba go ujeździć. Joanne z chęcią wzięła go na lonżę a ja ponownie stanęłam w strzemieniu, a dziewczyna dała ogierowi sygnał by stępował. Ja przewiesiłam się przez grzbiet ogiera. On nic sobie z tego nie zrobił. Delikatnie i z wyczuciem stanęłam na prostej nodze i przełożyłam drugą przez grzbiet. Ogier drgnął a potem z nerwów zaczął kłusować. Wzięłam do siebie wodze i stopniowo, coraz bardziej ciągnęłam do siebie. W końcu Salinero odpuścił i przeszedł do stępa, jednak wciąż był bardzo spięty. Zaczęłam klepać go po łopatce by trochę się rozluźnił.
- Dzięki ;> - powiedziałam do Joann która właśnie odpinała ogierkowi lonżę.
- Nie ma za co ;] – odpowiedziała lekko się uśmiechając i odeszła.
Ja zaczęłam popędzać konika. Ogier był jeszcze trochę spięty i czuł się nie komfortowo. Zaczął chodzić swoimi drogami i nie zwracał uwagi na wodze. Postanowiłam że z niego zejdę i tak zrobiliśmy w ten dzień ogromnie dużo ! Salinero dał się okiełznać xD Dałam mu dużą marchewkę i na lonży jeszcze go trochę rozstępowałam by ochłonął. Na pewno był trochę poirytowany, ale też podekscytowany dzisiejszymi wydarzeniami. Po 5 minutach spokojnego i rozwleczonego stępa na lonży pochwaliłam Salinera i poszliśmy w stronę stajni. Przed stajnią zdjęłam mu siodło, był spocony wręcz mokry. Potem zdjęłam ogłowie i szybko zamieniłam na sznurkowy kantarek. Postanowiłam, ze po tak męczącym treningu będzie dobra dla niego odprężająca kąpiel. Poszliśmy pod myjkę. Ja przywiązałam konika i zaczęłam go opryskiwać chłodną wodą. Ogierek w pewnym momencie nabrał do gęby wody i nagle zostałam cała opryskana wodą. Zaczęliśmy się wygłupiać ;p Po 15 minutach nasze wygłupy się zakończyły a ja odwiązałam kasztanka. Ogierasek niechętnie odszedł od myjki. Ja z kolei poszłam z nim na trawę i poczekałam aż wyschnie. Gdy wysechł odstawiłam go na padok, dałam mu mega marchewe i innym koniom i się z nim pożegnałam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|