Carrot
Właścicielka stajni
Dołączył: 06 Paź 2009
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Lublina ;p
|
Wysłany: Śro 14:03, 14 Paź 2009 Temat postu: Wiązanie i gra w zaprzyjaźnianie by Av |
|
Dzisiaj tuż po pracy zaglądnęłam na pastwisko gdzie stała Nevada wraz z Bombkiem. Po poczęstowaniu obojga cukierkiem (Mały pochłania bardzo duże ilości cukierów) poszłam do siodlarni przebrać się, a następnie przygotować rzeczy potrzebne do dzisiejszego 'treningu'. Po przyniesieniu całego sprzętu pod boks Nevady poszłam na pastwisko uzbrojona w uwiąz. Nevada należy do tego typu konia, którego łatwo się łapie z pastwiska dlatego też nie miałam problemów ze ściąganiem jej ani malucha, który wiernie za nią kroczył. Na korytarzu przywiązałam Nevade do krat po czym zadzwoniłam do znajomej żeby przyjechała mi pomóc w dzisiejszym 'treningu'. Po chwili zabrałam się za delikatne szczotkowanie malca. Czyszczenie w ogóle już nie sprawia nam jakichkolwiek kłopotów i nawet bez problemu podaje mi wszystkie nóżki. Akurat już kiedy skończyłam go czyścić przyjechała Charlotte (nie wirt). Od tygodnia kiedy biegam sobie z malcem po lonżowniku (na uwiązie) Nevadę zostawiam w boksie aby Bombi pzygotowywał się w miarę możliwości do odsadzenia, które nastąpi za dwa miesiące. Dzisiaj także zamierzałam poćwiczyć bez izabelki dlatego przypięłam drugi uwiąz do kantarka dersza, a koleżanka schowała Nevadę z powrotem do boksu. Oba konie patrzyły się na nas dość dziwnie jednak ja nie dałam za wygraną. Poprowadziłam ogierka w stronę wyjścia ze stajni. Zarżał tęsknie do mamusi, a ona do niego jednak nie pozwoliłyśmy aby nam uciekł. Charlotte pilnowała malca od tyłu trzymając na jego zadzie rękę. Bombi trochę się stresował dlatego głaskałam go i uspokajałam cicho do niego przemawiając i co jakiś czas wymawiając w skrutach jego imię (przyzwyczaił się do tego i bardzo to lubi). Kiedy dotarłyśmy na stanowisko do czyszczenia odkryte przywiązałam malucha na długi uwiąz węzłem bezpieczeństwa. Charlotte pilnowała go i w razie gdyby się odsadził odwiązałaby go szybko żeby się nie szarpał i nie zraził do tego do czego go dzisiaj przyzwyczajamy. Bombek był nieco zdziwiony gdyż zwykle kiedy zajmowałam się nim stał swobodnie i mógł wsazędzie łazić, a teraz coś go ciągnęło i najwyraźniej nie miał siły (jakże to oczywiste ) sobie z tym poradzić. Z Charlotte w pogotowiu zaczęłam od zwyczajnej czynności głaskania go po całym ciele. Kiedy zakończyłam robić to co robiłam poszłam po parę przyżądków zbrodni . Na samym początku pokazałam mu tylko bacik skokowy. Zapewne nie będę go nigdy używać, ale zawsze warto żeby się nie bał jak największej ilości rzeczy, a po za tym to takie małe wprowadzenie do bata do lonżowania. Najpierw obwąchał go sobie dokładnie, a następnie zaczęła dotykać klapką z końca bacika go po całym ciele z obu stron na początek zaczynając od łopatki, potem w dół i na koniec szyja i nogi. Na początku był tym bardzo zdziwiony bo do tej pory bawiłam się z nim w zaprzyjaźnianie tylko z ręką oraz kantarkiem i uwiązem. Kiedy już ze dwa razy po obu stronach "pogłaskałam" go bacikiem odłożyłam go na bok i wzięłam jakiś stary, podarty pad pod siodło westernowe .
Post został pochwalony 0 razy
|
|