Chocky
Właścicielka stajni
Dołączył: 10 Wrz 2009
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 20:01, 19 Sty 2011 Temat postu: 12 stycznie 2010r. - trening do HPR |
|
Koń: Ruthless Antarctic Wind, Hunky Chex
Jeździec: Rustler, Chocky, Joanne
Pogoda: dosyć zimno, pochmurno
Miejsce: hala
Czas: 60 minut, 16:00
Weszłam do siodlarni i wyciągnęłam z szafki swoją rozpiskę treningów. Chwilowo muszę skupić się na Ruthlessie, bo pozgłaszałam go do wielu zawodów. Przed nami eliminacje do HRP w skokach. Tak więc dzisiaj - hala - jak stwierdziłam po rzuceniu okiem przez okno, oraz trening skokowy. Niedawno skakaliśmy, więc dzisiaj weźmiemy się za technikę. Odłożyłam terminarz i zabrałam sprzęt Gniadosza z wieszaków. Odłożyłam go pod boksem, wyczyściłam a potem ubrałam - siodło skokowe, napierśnik, ogłowie polskie + wędzidło podwójnie łamane, czaprak + podkładka z futerkiem, ochraniacze na cztery nogi i derka na koniec. Wspólnie udaliśmy się na halę.
***
Weszłam na halę, podciągnęłam popręg, opuściłam strzemiona i wsiadłam. Lekkim sygnałem poprosiłam ogiera o stęp. Wodze trzymałam za sprzączkę, co jakiś czas delikatnie przerabiając wewnętrzną wodzą, by zmotywować go do rozluźnienia szyi i wyciągnięcia się. W każdym kroku aktywowałam zad łydką. Wszystkie te działania skłoniły Olbrzymka do podstawienia zadu, ale jednocześnie zupełnego wyluzowania. Machał głową w rytm kroków i luźno zamiatał ogonem. Zmiana kierunku przez środek, sygnały dawane tylko i wyłącznie łydkami. Kilka kółek w drugą stronę. Gdy uznałam stępowanie za skończone na hali zjawiła się Joann i Chocky z Hunky Chexem w ręku. Zdążyłam pozbierać wodze, gdy Ruthless podniósł łeb i zastrzygł uszami w stronę przybyłego ogiera. Przerobiłam, by skupić na sobie (trochę) uwagi Gniadego, a potem skierowałam go do dziewczyn. Chocky już zdążyła wpakować się na srokacza. Przesiadłam się na szyję, ściągnęłam derkę z mojego wierzchowca i zrolowałam ją w ręce.
- Hej, dzisiaj po raz drugi - uśmiechnęłam się, podając dziewczynie niebieskie zawiniątko.
- Cześć, cześć - wszystkie wymieniłyśmy powitania.
- My jesteśmy już po stępowaniu, teraz kłus i będzie można męczyć cavalettki - poinformowałam naszego kochanego "luzaka"
- Dobra, Chocky stępuj, ty kłusujesz, a ja układam cavalettki dla was obu - Joann nie traciła czasu. Dziewczyna już kombinowała coś tam ze srokaczem w stępie prowadząc go po wewnętrznej ścieżce. Ja tymczasem stępem wjechałam na zewnętrzny tor i popędziłam gniadosza do kłusa roboczego. Na początek cztery koła na lewą rękę, wjazd na przekątną, nieznaczne wydłużenie kroku, powrót do kłusa roboczego i cztery koła na prawą rękę. Potem nieco pozbierałam Antka pozwalając obniżyć szyję. Podgoniłam zad, a potem rozpoczęłam kręcenie wolt, ósemek i serpentyn. Mocno pilnowałam wygięcia kłody, a jednocześnie starałam się nie wpaść ani na Joann śmigającą z plastikowymi drągami, tworzącą wymyślne figury stworzone z cavalettek, ani na Chocky, która zaczęła kłusować. Hunky szedł energicznym truchtem, niezbyt zwracał uwagę na swojego jeźdźca. Bardziej interesowały go kolorowe drągi leżące na podpórkach. Zwolniłam do stępa, z zamiarem poćwiczenia ustępowań, by Chocky porządnie rozgrzała ogierka w kłusie tak, żebyś razem rozpoczęły trening właściwy. Puściłam ją na zewnętrzny tor, a tymczasem ja jechałam po wewnętrznym stępem pośrednim. Utrzymując mocny kontakt, pomoce do ustępowania w lewo. Na linię środkową. Zatrzymanie. Kilka kroków w przód, ustępowanie w prawo, powrót na tor. Zatrzymałam Gniadego, by zrobić miejsce kręcącej woltę Chocky. Ustępowania wychodziły nam całkiem dobrze, Windy lubił to i dobrze na nie reagował, wchodząc pod kłodę oraz poprawiając równowagę oraz balans. Przejście do kłusa zebranego, zmiana kierunku, stój. Po kilku treningach było lepiej, teraz zatrzymywał się prawie od razu. Znowu kłus, ustępowanie w prawo, potem w lewo. Chocky tymczasem ustawiła się przy Joann, informując o zakończeniu rozgrzewki. Podjechałam do nich kłusem:
- Ja też już skończyłam, możemy zacząć zabawę w cavalettki - powiedziałam, patrząc z podziwem na ilość szeregów na ziemi.
- Nieźle wam to idzie, znaczy ustępowania - Joann poklepała Gniadosza po łopatce, który przyjaźnie obdarzył ją porcją zielono-żółtej piany.
- Dużo ćwiczymy - uśmiechnęłam się i spojrzałam na Hunky'ego, który manifestował znudzenie gryzieniem się po klatce piersiowej.
- Zaczynamy? - zapytała Chocky.
- Zaczynamy - stwierdziłyśmy równocześnie z Joanne.
Stępem pośrednim okrążałyśmy z Chocky halę jadąc w pewnych odstępach - Ruthless z przodu jako, że miał dłuższy wykrok, Hunky z tyłu.
- Rozpoczniemy tradycyjnie od cavalettek - poinformowała nas trenerka - konie się rozluźnią, podstawią, poćwiczymy najazdy.
- Startujecie tam - dziewczyna pokazała palcem na czerwono-żółte cavalettki - to są odległości na kłusa roboczego, potem cavalettki na łuku - kłus zebrany, lub stęp pośredni, następnie - fioletowo-błękitne - kłus wyciągnięty, a końcówkę poćwiczymy później - ostatnie są cavalettki na galop pośredni. Najpierw pojedzie Ruthless, potem Hunky. Wytłumaczę wam błędy, a potem powtórzymy trzy pierwsze sekwencje po trzy razy jadąc jedna za drugą, większy z przodu. Zaczynamy, Rustler na start - Joann wytłumaczyła nam wszystko.
Zakłusowałam i dojechałam do startu kłusem na lewą rękę. Wyprostowałam Ruthlessa, przerobiłam i skierowałam go na pierwsze drągi. Oddałam trochę wodze, półsiad. Tradycyjnie ogier wystartował do przodu, wręcz rzucił się na cavalettki. Potem się potknął, dwie środkowe puknął, ostatnią wręcz przeskoczył. Przyhamowałam, pozbierałam go co nie do końca nam się udało, bo Windy nastawił się na zasuwanie. Wygięłam kłodę gniadosza jeszcze przed drągami. Teraz trochę się ogarnął, nie było tak szybko, ale nie powiem, żeby był to podręcznikowy przejazd. Ostatnich to nie ma co opisywać. Wyciągnięty kłus go tylko sprowokował, postawił uszy na cavalettki i długa. Ledwo co skręciliśmy przed ścianą. Uspokoiłam tempo i podjechałam do trenerki.
- No, nie jest dobrze - powiedziała Joann patrząc na nas - musisz bardziej skupić go na sobie, pomogą półparady. Akcję nóg ma ładną, szanuje drągi, najeżdża prostopadle, najgorzej z prędkością. Nic się nie stanie jak dwa kroki pójdzie energiczniej, ale on zasuwa ile która noga może. Spróbujemy tak najeżdżasz - dziewczyna palcem pokazała mi cavalettki - jak idzie za szybko, to zakręcasz go na woltę czy jakąś tam ósemkę, byle by tylko nie uczył się tego zasuwania. Tak samo możesz robić na przeszkodach. Jedź teraz kłusem dookoła, pozbieraj go i trochę uspokój bo jest strasznie podekscytowany Chocky teraz ty!
Dziewczyna wjechała na start na lekko pozbieranym quarabku, który dumnie kroczył naprzód. Na widok drągów uniósł nieco ogon i ruszył arabkowatym kłusikiem. Trochę się wyciągnął na cavalettkach, pod koniec stracił równowagę i ostatnią puknął. Na łuku poszło mu gorzej, miał problem z utrzymaniem wygięcia - ciągle tracił równowagę. Sekwencja na kłus wyciągnięty poszła mu najlepiej. Uniósl lekko pyszczek i wytwornie podjechał do Joanne.
- Ma problemy z pokonywaniem cavalettków na łuku i ogólnie z równowagą. Ustawię wam potem drągi na ósemce, to sobie poćwiczycie wygięcia. Spróbuj go ustawić już przed cavalettkami, oddawaj trochę więcej wodzy i aktywuj zad łydkami. Powinien poradzić sobie lepiej. Teraz jedziecie trzy razy, a potem zobaczymy co jeszcze trzeba poprawić.
Zwolniłam do umierającego tempa i najechałam na pierwsze drągi. Opatrzyły mu się już trochę, więc nie zasuwał tak bardzo. Te na łuku pokonał spokojnie, ale na gdy tylko zobaczył te do wyciągniętego od razu wrzucił wyższy bieg. Skierowałam go na dużą woltę, uspokoiłam tempo i poprosiłam o dłuższy wykrok. Wykonał polecenie, więc cały czas trzymałam go na kontakcie, lekko przerabiając. Nad przeszkodami opuścił łeb i wysoko podnosił nogi. Kolejny przejazd był jeszcze lepszy, Ruthless wykazywał się świetną równowagą, jeszcze trochę się rozpędzał. Ostatni raz cavalettki pokonywał w pełnym rozluźnieniu. Pochwaliłam go i wjechałam na ścieżkę. Chocky tymczasem ćwiczyła jeszcze z Hunkym. Najmocniej skupiali się na cavalettkach leżących na łuku. Z każdym razem wychodziły mu lepiej.
- No teraz idzie wam świetnie, Hunky poćwiczy jeszcze jazdę po łukach, a Ruthless skupi się na równym tempie. Chocky - ósemka w lewo, potem raz w prawo, Ruthless cztery małe kółka w lewo, cztery w prawo. Jazda.
Chex radził sobie coraz lepiej, pod koniec było całkiem dobrze. Ruthless sobie odpuścił, przestał się rozpędzać. Rozumiem, że to towarzystwo Joann tak na nich działa. Pora na galop. Trenerka poleciła galopowac nam wspólnie, w dużych odstępach. Dwa koła, zmiana strony, znowu dwa koła. Na koniec galopu w każdą stronę duża wolta, tak by siebie nawzajem nie zadeptać. Wreszcie pozwoliłam Ruthlessowi pobiegać. Hunky ledwo co za nami nadążał wolty poszły koniom całkiem dobre, były już rozciągnięte i rozluźnione po cavalettkach. W druga stronę lekko go przytrzymywałam, by starczyło mu energii na skoki.
- Dobra dziewczyny, galopujemy przez cavalettki i bierzemy się za skoki. Najpierw galop roboczy, potem zebrany, w zebraniu zmiana nogi nad drągiem i galop wyciągnięty. Pamiętaj co mówiłam ci o rozpędzaniu się Ruthlessa Rust! Chocky pilnuj wygięcia!
Konie poradziły sobie całkiem dobrze, z tym ćwiczeniem. Drąg na ziemi ułatwiał im zmianę nogi w galopie. Ruthless na początku się rozpędzał, po kilku zebraniach i wyciągnięciach ogarnął się, tempo stało się znośne. Hunky po ćwiczeniach na ósemce dobrze dawał sobie radę.
- Świetnie. Koniec cavalettek, zaczynamy skakać - najpierw poćwiczymy trzy przeszkody, potem jeden szereg gimnastyczny, na koniec raz przejedziemy parcour i powinno wystarczyć na jeden trening.
Zaczęłyśmy od koperty 60cm ze wskazówką. Teraz ćwiczenie rozpoczynał Hunky. Obił się w dobrym miejscu, lekko zbaskilował i delikatnie wylądował. Chocky zakręciła, przegalopowała całe koło i naprowadziła go go z drugiego najazdu. Teraz skoczył pewniej, nie robił widoczych błędów.
- Całkiem spoko, teraz Rust.
Westchnęłam i zakłusowałam, przed samą koperta ruszyłam galopem oddając nieco wodzy. Gniady skoczył mocno sie wybijając i lądując daleko za przeszkodą, ku mojej uciesze nie rozpędził się zbytnio. Zmieniłam kierunek i drugi najazd. Teraz wybił się ciut za wcześnie, nie podciągnął zadu, ale wyratował i nie zrzucił.
- Z każdym ćwiczeniem coraz mniej sie napala, oby tak dalej. Teraz stacjonata 80 i okser 100 w łatwym szeregu. Dzieli je 6 fouli. Skaczecie raz, omawiamy błędy, potem po dwa razy. Następnie parcour i kończymy.
Hunky ruszył nieco ospale, ale łydka Chocky go obudziła. Dobrze się wybił, wylądował zaraz za przeszkodą i energiczniej ruszył na okser. Niestety wybił się za późno i zrzucił drąga. Teraz ja ruszyłam z Ruthlessem. Stacjonata była OK, okser zrobił na nim duże wrażenie, podkręcił tempo, wybił się wcześnie i niestabilnie wylądował.
- Więc tak. Hunky'ego mocniej popędzaj do przeszkody. A Ruthlessa spróbuj bardziej dojeżdżać do przeszkody.
Wykonując polecenia przejechałyśmy po dwa razy. Konie się poprawiły, były już zmęczone i nie chciało im sie tworzyć. Kiedy my stepowałyśmy na długich wodzach by dac rumakom odpocząć Joanne ustawiła parcour.
1. Piramida 90-100-90
2. Mur 90
3. Okser 80
4. Pijany okser 90
5. szereg - stacjonata 90 5 fouli stacjonata 50
6. Wachlarz 70
7. Triple barre 90-100-110
Ruthless jechał pierwszy. Spokojnym galopem wjechaliśmy na start i najazd na piramidę. Pozwoliłam mu się wybić według uznania, sam dobrze wybrał moment. Długo zawisł w powietrzu, mocno baskilując. Postawił uszy na mur, wybił się blisko, ale i wysoko. Wylądował stabilnie, podgoniłam trochę zad by się nie rozjeżdżał. Okser puknął zadem. Lekko zawachał się przed pijanym okserem, więc mocno go w niego wepchnęłam. Po lądowaniu przytrzymałam go by w szereg wjechał wolniej. Do drugiej stacjonaty wybił się za wcześnie, ale wyratował. Wachlarz poszedł łatwo, triple barre było straszne, ale nie wyłamał, baskilował bardzo mocno, przednie nogi wręcz nad uszami. Ostatni segment zrzucił jednak tyłem. Mimo wszystko poklepałam, całe kółko kłusa w długiej ramie, Joann podała nam derkę i 15 minut stępa.
- Było całkiem dobrze, do skakania 110 pod jeźdźcem chyba nie jest jeszcze przygotowany. Potrenujemy to kiedy indziej. Chocky jedziesz.
Hunky uniósł ogon i ruszył na piramidę. Skok dobrze wyważony, ładne lądowanie. Przyśpieszył przed murem, wybił się mocno zachaczajac o jedną cegiełkę przodem. Chocky uspokoiła tempo i najazd na okser. Ładny skok, lekko rozpędził się później. Dziewczyna go przytrzymała, lecz niezbyt zareagował. Do pijanego oksera podszedł nierówno, w konsekwencji strącił jeden drąg. Szereg poszedł im całkiem dobrze, trochę niewyrobili się z odległością. Z wachlarzem miał największy problem, był to wygięty skok, słaba strona Chexa. Puknął zadem, ale nie strącił. Triple barre skoczył lekko, bez problemu.
- Dobrze, Chocky, wy musicie poćwiczyć te nieszczęsne wygięcia.
- Dzięki za super trening - powiedziałam poklepując mojego konia. Chocky objechała tor galopem, przeszła do kłusa, do stepa, założyła derkę i dołączyła stępem do mnie. 15 minut stępowania w derkach, potem do stajni, dokładne mycie, solara i do boksów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|